poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Życie na Rodos - życie poza granicami kraju ojczystego

W Watersports Kiotari...
Pytacie mnie często jak to możliwe, że w czasach kryzysu ekonomicznego zdecydowałam się na zamieszkanie w Grecji. Jak zaplanować przeprowadzkę i co warto mieć na uwadze, gdy zdecydujemy się na tak ważny krok w życiu. Na przykładzie swoim i znajomych migrantów przebywających na stałe na wyspie Rodos postaram się przeanalizować najważniejsze aspekty związane z możliwością zamieszkania w ojczyźnie Homera. 

Jak ja się tutaj znalazłam? Nie jest to mój pierwszy pobyt na wyspie, a siódmy. W tym czasie zdążyłam poznać Rodos, jego rdzennych mieszkańców, jak i migrantów decydujących się osiedlić tutaj. Przez wiele lat badałam społeczne aspekty procesu akulturacji, więc poznałam teoretyczne  zagadnienia związane z kulturowymi trudnościami związanymi ze zmianą otoczenia etnicznego. Moja pierwsza rada brzmi zatem - zasięgnij jak najwięcej informacji o tym, co może Cię spotkać. Czy znasz język społeczeństwa przyjmującego? Czy znasz tradycje, zwyczaje, sposoby komunikacji, specyfikę społeczną? Czy masz zagwarantowaną pracę - czy dopiero będziesz jej szukać?
Dlaczego chcemy zdecydować się na zmianę otoczenia kulturowego? Pytań jest wiele. Odpowiedzi nieraz niejednoznaczne. Często praktyka uświadamia nam, że nie zawsze możliwe jest potwierdzenie naszych wcześniejszych przypuszczeń. Rada? Bądźmy rozważnymi odkrywcami. Zachowajmy naszą tożsamość kulturową, ale nie zamykajmy się na doświadczenia związane z nowym miejscem zamieszkania. 

wśród żagli dla moich kursantów

Moja droga

Jedną z największych pasji w moim życiu jest windsurfing. Na desce pływam już dwadzieścia lat, w tym kilka lat zawodniczo i prawie dziesięć sezonów pracuję jako instruktorka. Ten sport daje mi poczucie wolności, niezależności oraz bliskiego obcowania z naturą. Dlatego moją misją stało się zarażenie tą pasją. 
W centrum sportów wodnych w Kiotari pracuję już trzeci sezon. Jednak po raz pierwszy zdecydowałam się na przyjazd od samego początku otwarcia stacji - aż do jej zamknięcia w listopadzie. Właścicielem firmy jest Niemiec i muszę przyznać, że to najlepszy szef, jakiego można sobie wyobrazić. Wymaga, ale też docenia wszystko to, co robimy dla tego miejsca. 

Uważam zatem, że decydując się na wyjazd za granicę na stałe powinniśmy od początku wiedzieć gdzie będziemy pracować i czym będziemy się zajmować. Wyjazdy typowo zarobkowe często są przyczyną frustracji, złości jak również poczucia zagubienia w nowym środowisku. Owszem, zarabiamy pieniądze, które można później przywieźć do Polski i "urządzić się", ale gdy wykonujemy pracę która nie przynosi nam satysfakcji, jest to nie tylko mało rozwojowe, ale często wpływa destrukcyjnie na naszą osobowość. 

Burkhard - szef Watersports Kiotari

Kolejną ważną kwestią jest znajomość języka. Im więcej języków opanowaliśmy, tym łatwiej odnajdziemy się w nowym otoczeniu kulturowym. Osobiście biegle posługuję się angielskim i hiszpańskim. Niemiecki wykorzystuję w pracy w stopniu komunikatywnym. Greckiego nie znam. Jednak coraz więcej wyrażeń rozumiem i bardzo chcę się nauczyć. 

Ważne jest również z kim będziemy przebywać, w jakim środowisku spędzać czas po pracy. Na Rodos mam wielu przyjaciół, szczególnie wśród imigrantów z Niemiec, Anglii, Czech i Bułgarii. Jednak próbuję też nawiązać kontakt ze społecznością lokalną. Tutaj istotne jest rozróżnienie miejsca zamieszkania - podział miasto-wieś, gdyż styl życia Greków z miasta Rodos oraz z wiosek i mniejszych miejscowości wyspy różni się. 

Imigranci na Rodos często tworzą zamknięte diaspory. Wolą nie przyjaźnić się z lokalną ludnością, a często wręcz jej unikają. Takie gated-communities są atrybutami społeczności angielskiej i niemieckiej. Co ciekawe, nie unikają oni kontaktów z przedstawicielami innych grup napływowych. Jednak kontakty z Grekami oraniczają do minimum. Poniżej przedstawię wam po krótce moich współpracowników i opowiem jak radzą sobie jako imigranci na wyspie Rodos.

Matt
Matt jest z pochodzenia Anglikiem. Na Rodos przyjeżdżał od kilku sezonów i w tym roku zdecydował się osiedlić tu na stałe. Jego dwaj synowie rozpoczęli niedawno naukę w greckiej szkole podstawowej. Matt był właścicielem firmy budowlanej w Anglii, ale zakończył działalność. W naszym centrum sportów wodnych jest instruktorem wakeboardu oraz pomaga we wszystkich czynnościach związanych z naprawianiem oraz podawaniem różnego rodzaju sprzętu na plaży ( skuter, łodzie do wypożyczenia ...). 


John

John to nasz kierowca łodzi motorowej Malibu. Na Rodos przyjeżdża od wielu lat. Spędza tu cały sezon ( od kwietnia do listopada), a następnie wyjeżdża do Austii, gdzie w czasie zimy pracuje jako instruktor narciarstwa. Mieszka w Lindos. Podobnie jak Matt spędza głównie czas wśród Anglików - odwiedzając wieczorami angielskie puby w Lindos. John  ma w sobie krew angielską i niemiecką. Mówi biegle w tych dwóch językach. 



Lucie
Lucie to nasza nowa recepcjonistka. Zajmuje się umawianiem spotkań, informowaniem turystów o różnych rodzajach sportów wodnych jakie są w ofercie - słowem wszelką pracą natury administracyjnej. 
Lucie również wiele sezonów pracowała na Rodos. Poznała tu swojego narzeczonego, który jest z pochodzenia Grekiem. W związku z tym swoją przyszłość wiąże ze stałym osiedleniem się na wyspie. Co ciekawe, po jej sposobie mówienia można szybko zorientować się, że dużo czasu spędza wśród Greków, gdyż mówiąc po angielsku często dodaje greckie wyrażenia, lub stosuje je zamiennie. Lucie stara się utrzymywać kontakt ze swoimi rodakami, którzy przebywają na wyspie. 





Simon
Simon jest z pochodzenia Bułgarem. To istna "złota rączka" naszego centrum sportów wodnych. Cokolwiek wymaga naprawy, wiemy że możemy na niego liczyć. Simon jest z wykształcenia mechanikiem. Pracuje także wieczorami i wczesnym rankiem w greckiej firmie zajmującej się przywracaniem skuterów i samochodów do stanu użyteczności. Wraz ze swoją dziewczyną, Margaritą, pracują w trakcie sezonu letniego na Rodos, natomiast zimy spędzają w Bułgarii. W Kiotari i Lardos przebywa wielu Bułgarów. Spotykają się oni najczęściej we własnym gronie, jednak nie separują od społeczności lokalnej. Simon i jego dziewczyna mówią biegle po grecku, dlatego łatwo jest im nawiązać kontakty z greckimi mieszkańcami wyspy. 

Jak widać, na podstawie powyższych przykładów, istnieją różne sposoby na odnalezienie się w nowym otoczeniu poza granicami kraju ojczystego. Gdy tylko jesteśmy otwarci na nowe znajomości, a bariera językowo-kulturowa nie jest zbyt duża, zaadoptowanie się do nowego środowiska następuje w stosunkowo krótkim czasie. Na podstawie badań, które prowadziłam w Hiszpanii udało mi się ustalić, że średnio migrant potrzebuje około dwóch lat, aby przejść przez wszystkie fazy procesu akulturacji. Po tym czasie jest on w stanie świadomie określić swoją tożsamość kulturową. 
Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam tym postem osobom, które zastanawiają się nad zamieszkaniem w Grecji. 

czwartek, 25 kwietnia 2013

Dreamland


Kilka dni temu pisałam o wycieczce nad wodospad w okolicach Lardos. Okazało się, że takich właśnie miejsc jest znacznie więcej. Poniedziałkowa wyprawa nad drugi wodospad dała do zrozumienia, że rodyjska natura charakteryzuje się jeszcze większym zróżnicowaniem niż przypuszczałam do tej pory. Wodospad, który odwiedziliśmy kilka dni temu był znacznie wyższy i jeszcze piękniejszy od pierwszego. Byłam wprost oczarowana widokami i niezwykłą śródziemnomorską przyrodą. 

Robin na pierwszym planie w drodze nad wodospad

 Ale zacznijmy od początku. Zeszły poniedziałek był pierwszym dniem od momentu przyjazdu na Rodos, którego nie spędzałam w pracy. Pogoda sprzyjała pieszym wycieczkom, więc umówiliśmy się z Lizzy i Peterem na spacer do drugiego wodospadu. Natascha spędza obecnie tydzień w Londynie, dlatego skład naszej drużyny był nieco mniejszy. Liczny za to zwierzyniec nam towarzyszący. Robin - mieszaniec dobermana i rottweilera jako przywódca stada. Za nim dzielnie podążała mała Coco, czekoladowa labradorka sąsiadów Lizzy oraz spanielka Rubi. 
Peter jest znajomym Nataschy, który co roku spędza kilka tygodni na Rodos. Poznali się na Krecie, gdzie Natascha mieszkała przez kilka lat i prowadziła swoje centrum sportów wodnych. Od tego momentu Peter podąża za nią z wyspy na wyspę. Stał się niemalże członkiem rodziny, którego obdarzono zaufaniem. Obecnie opiekuje się zwierzętami i domem podczas gdy Natascha odkrywa uroki Londynu.


 
A my w drodze. Krętej, skalistej, wąskiej... Znacznie więcej wspinaczki niż ostatnio. Stromo, momentami dość niebezpiecznie. Spanielka Rubi co chwilę popiskuje oczekując naszej pomocy w przedostaniu się z jednej skały na drugą. Słońce przebija się przez gałęzie drzew, rzucając promienie na strumień rzeki. Jest ciepło, ale nie gorąco. Wprost wymarzona pogoda na spacer w tak niezwykłym zakątku naszej planety. Co jakiś czas zatrzymujemy się, aby odpocząć. Mogę wówczas popstrykać trochę zdjęć.

Podążam za Lizzy i Peterem

Robin nie odstępuje Lizzy na krok 


Coco i Rubi również trzymają się blisko
Chwila odpoczynku



uczestniczki wyprawy
Po około 45 minutach wędrówki dotarliśmy w końcu na miejsce. Widok zapierał dech w piersiach. Peter stwierdził, że jeśli miałby kiedyś jeszcze budować dom, to byłaby idealna lokalizacja. Absolutnie w to nie wątpię, gdyż wodospad jest wręcz bajeczny. Lizzy oznajmiła "oto nasza oaza". Myślę, że trudno by było znaleźć osobę, która zaprzeczyłaby jej słowom. Grecy mieszkający w Lardos rzadko jednak odwiedzają to miejsce. Niestety niewielu tu miłośników zwierząt wśród rdzennej społeczności. Dlatego cieszę się tym bardziej, że moi przyjaciele kochają czworonogi.
Gdy tylko zbliżyliśmy się do wodospadu, Lizzy od razu wskoczyła do wody. Po chwili wszyscy się w niej znaleźliśmy. To był istny szok termiczny, porównując temperaturę powietrza i wody. Jednak warto odważyć się na chwilę takiego szaleństwa. Zaraz po kąpieli wylegiwaliśmy się na nagrzanych przez słońce skałach. Zaledwie chwila wystarczyła na to, aby wyschnąć i ogrzać się.
Wędrówka w dół rzeki była już szybsza, chociaż spanielka Rubi zupełnie opadła z sił i nosiliśmy ją na zmianę, całą drogę powrotną. To była niesamowita wyprawa, fantastyczne widoki, świetna drużyna. I chociaż wodospady Lardos nie można porównywać z Niagarą, to na pewno warto je zobaczyć, gdyż robią niezapomniane wrażenie.